Bardzo lubię personalizować galanterię. Za sprawą unikalnego malunku tworzę bowiem unikatowy dodatek, który każdą stylizację uczyni wyjątkową. Struktura farby, odbijająca światło wyraźnie różni się od nadruku, skupia na sobie uwagę. To taki mały kawałek sztuki, który wędruje z nami na co dzień. Pojemna torba dżinsowa do wielu zadań. Pojemna, pakowna. Można z nią w podróż pojechać i na trening skoczyć. Duża powierzchnia daje sporo twórczych możliwości. Na tą konkretnie wskoczyła turystka zmęczona trudami wędrówki.
Codzienna torba na zakupu w unikatowym wydaniu? Dlaczego nie. Można przecież świetnie wyglądać, wędrując do osiedlowego po bułki lub do biblioteki po nowe książki, a może na targ po świeże warzywa? Bawełniane torby, to doskonały materiał do zdobienia
Pojemne i pakowane. Z wygodnym, długim uchem są często na podrorędziu, by w drodze do domu wzrucić do nich potrzebne sprawunki. Tym razem na torbie malunek odważny i przyciągający wzrok. Nie sposób tej torby przeoczyć.
Bardzo lubię personalizować galanterię. Za sprawą unikalnego malunku tworzę bowiem unikatowy dodatek, który każdą stylizację uczyni wyjątkową. Struktura farby, odbijająca światło wyraźnie różni się od nadruku, skupia na sobie uwagę. To taki mały kawałek sztuki w casualowym wydaniu. Tym razem wpadł mi w ręce świetny plecak. Dobrej marki, solidnie wykonany, z nakrapianego dżinsu w ciut vintygowym stylu. Dobrałam do niego intensywny kolorystycznie malunek, aby korespondował z jego charakterem. Całość wygląda spójnie i bardzo stylowo.
Zwykły, PRLowski klocek, który straszył rozwarstwionym fornirem. Przydarzyła mu się intensywna terapia kolorowa. Szokowa dawka barw, w połączeniu z wprowadzenie intensywnych wzorów zupełnie odmieniła ten mebel. Podniesiony na nóżkach jest też dużo zgrabniejszy. Do tego rozśpiewany Freddie i unikat gotowy.
Tym razem niepozorna, sosnowa szafeczka zamienia się w stylową komódkę. Wzrostu przydały jej finezyjne nóżki, wybarwione drewno korpusu zamieniłam na szaro-kremowe ombre, blat odświeżyłam. Na to wszystko wskoczył różowy jegomość, który stroszy piórka i zadaje wraz z komódką szyku.
Mam ostatnio szczęście do ciekawych gości w Chacie
. Fedi i Sati to dwa labradory, które kochają jedzonko, Panią Asię i swoje dwie kaczuszki. Na zabój. Ale chłopcy pełnią też ważną funkcję, bo w ramach dogoterapii wspomagają chorych pacjentów w szpitalu i DPSie. Takich poważnych panów trzeba poważnie przedstawić...Albo ciut mniej poważnie. Tutaj paradują w ciężkich buciorkach i dżinsach.
Takiego Pana Koguta jeszcze nie gościłam . Ktoś na stanowisku. Poważna persona. Szef wylęgarni dla piskląt. Jak szef, to do wytycznych trzeba było podejść rzetelnie. Wzrost, ubiór, nawet obuwie z konkretnymi parametrami. Chyba się udało i szef wygląda spoko, bo to chyba spoko szef po prostu jest, skoro takie prezenty dostaje.
Tym razem katalońskie rewiry z niekwestionowanym mistrzem surrealizmu. Na takie zapotrzebowanie nie mogłam nie odpowiedzieć, bo fanką Salvadora jestem wierną. To jeden z prekursorów sztuki użytkowej, więc myślę, że nie miałby nic przeciwko mojej kurteczce, wykorzystującej dość swobodnie motywy z jego prac.
Za górami, za morzami, za siedmioma lasami. Jest pole, dalej łąka. Potem dolinka i duuuuża polana. Na tej polanie stoi domek drewniany w cudne barwy wymalowany. Jeż i wiewiórka prowadzą tam życie wesołe i bardzo kolorowe. Praca powstała dla uroczej pary, ceniącej życie na łonie natury.
Polecam kolejne wcielenie Królika Czyściocha. Żółty czepek kąpielowy, to jego znak rozpoznawczy. Tym razem chwycił za niebieskie mydełko, by szorować swoje futerko :). Choć maluję Królisia w takim wydaniu cyklicznie, to każdy jest inny i ma inne spojrzenie :)
W tym duecie wszystkiego jest po równo. Obowiązków i uroku. Praca stworzona do dekoracji kuchni, w której po równo gospodarują jej właściciele. Tak to już jest, że jak jeden gotuje, to drugi musi zmywać :).
I znów drobiowa para na tapecie. Znów wspólnie biorą się za porządki w kuchni. Pan Kogut zwarty i gotowy do zmywania, Pani Kogutowa już zdążyła przygotować coś na ząb.