- Miętowy kolor jako baza. Do tego drewno i imponujące magnolie. Magnolie toskańskie, bo ukradłam je z ciepłych ogrodów otoczonych kamiennymi murkami. Dorodne i pełne zapachu cytrusów, które rosną tuż obok.
- Bezbarwna, bezosobowa szafka sosnowa. Taka była. Ode mnie otrzymała czarny płaszczyk, wyższe pantofle i intensywnie czerwoną, makową sukienkę. I elegancka, i rustykalna. Szafka z pewnością ożywi każde pomieszczenie i nada mu sielskiego charakteru.
Dziś ze mną dziewczyna nie z tego świata. Z drewna, metalu, może jakiegoś tworzywa. Sztuczna? Żywa? Piszę te słowa, patrzę na nią, jak zerka nieufnie ze sztalug i myślę o tym, kim jest. Może to wymyślę, a dziewczynę pokazuję w pełnej krasie.
- Lubię takie proste i subtelne projekty. Niby kilka kresek, kilka barw, a tryptyk nadaje przestrzeni charakteru i wyjątkowości. Struktura, farba, światło sprawiają, że przestrzeń "żyje" dzięki takiej pracy.
Zimowa kurtka z ciepłym kożuszkiem. Miła i przytulna. A na plecach malunek dziewczyny. Tajemniczej jesiennej nimfy, która kryje się wśród leśnych polan i łąk.
- Leśna nimfa i jej kociak prezentują się w porannej mgle. Panna jest upominkiem i trafiła do domu, w którym już jest jedna "rogata" dziewczyna. Więc będzie komplecik.
- Uroczy stoliczek, który wśliznął się niepostrzeżenie między inne projekty. Strasznie tęskniło mi się za kreacją mebli. I ten tutaj jest taką małą zapowiedziajką meblowej serii.Jako, że szałwiowy szał zapanował wszędzie, to i ja zapragnęłam pobawić się tym kolorem, który idealnie gra z czyściutkim drewnem. Stolik, tudzież pomocnik, przytargałam ostatnio z innymi dobrociami. Został rozkręcony i pozbawiony brązowego płaszczyka. W zamian ma delikatnie zielonkawe nożęta i gładkie blaty. Ale, co by to była za stylizacja, gdybym nie pokombinowała trochę. Stąd dodatkowa półka, a na niej koszyk wiklinowy - taka mini szuflada. No i pędzlem też coś pomyrdać musiałam. Garstka rumianków wydała mi się idealna do tej całej sielskości. A właśnie. W zależności od zestawienia może być sielsko, może być w klimacie boho. Spójrzcie tylko jak świetnie mebel koresponduje z naturalnymi elementami.
Czyż nie uroczy? Wskoczył na stare drewno spryciarz i podgląda, czy kurkom nie zostało trochę ziarna do podziubania. Drewno docięte w kształt deski do krojenia, z zewnętrznym frezikiem.
Tego jegomościa malowałam już kilka razy. Zawsze jednak robię to z wielką przyjemnością :). Zawsze też wychodzi mi ta praca ciut inaczej. Tym razem usytuowana w starej, okiennej ramie.
Pracowici gospodarze wyszli w pole, żeby sprawdzić, czy zboże równo wschodzi
. Tym razem wskoczyli w starą, wyskrobaną ramę i zadają szyku w obejściu. Bo dobra stylówka, nawet w zagrodzie jest ważna :)
Przedstawiam stolik, który długo czekał na swój moment. Miałam na niego wiele pomysłów. Miał być kolor czarny i motyw astralny. Tło białe, a do niego kociej buźki kawałek. Potem wpadłam na kolor łososiowy, do którego domalować chciałam trochę roślinności. Ale, kiedy tak wczoraj patrzyłam na mój zasypany świat, zupełnie zrezygnowana, bo to przecież lata świetlne miną nim znów położę się na zielonej trawie, moją uwagę przyciągnęła ćma przy oknie. Albo jakaś wariatka łyknęła za mało melatoniny i obudziła się za wcześnie, albo wiosna idzie. Uznałam, że to drugie. I tak ćma - proroczka stała się bohaterką malunku. Delikatne beże, trochę szarości i kilka mocniejszych muśnięć. Piękny owad. Królowa nocy. Idealnie wpasuje się w stylizacje boho, we wnętrza z rustykalnymi akcentami lub klasycznie urządzone przestrzenie. Ćma, jak to ćma, przy zapalonej lampce potrzyma książkę wieczorową porą, podsunie pod nos kubek z ciepłą herbatą, czy talerzyka z ciastkiem popilnuje. Bo to ćma pomocnica jest.
Piękna i eteryczna. Z tą magnolią... w muślinowej bieli. No, czy to takie uroczysko może komuś zagrozić? Ha, ha. I tu Was mam, bo to istny meblarski koń trojański. I to skonstruowany przez samego Rubika. Zmyślne podstępstwo. Bo taka kostka, to wiadomo od razu, że będzie bolało. A to cacuszko? Urocze, drewniane. Przy czym szprosów nie zdemontujesz, bo sklejone z szybkami, półeczki przodem nie wyjmiesz, a plecki wżęte po same trzosy zszywkami szatańskimi. Co odlepisz, to nie przylepisz tak samo. Zacieki wychodzące nawet przez bloker. Istny karnawał. Ale udało się ułożyć małą złośnicę. Może po prostu była ciut zaniedbana i drzazgami straszyła.













