Pomysł na te krzesła zaczął się od tkaniny, która mi się bardzo spodobała, więc ją nabyłam. Potem w składzie zobaczyłam te dwa krzesła. Inne, choć podobne. Postanowiłłam więc uczynić z nich właśnie taki niekompletny komplet. Myślę, że wyszło całkiem zgrabnie
Ten króliczek postanowił zaprezentować się w eleganckiej ramie. Rama jest stara i została przeze mnie oczyszczona i pobielona na życzenie, a potem ciut spatynowana. W podobnych, delikatnych tonacjach kolorystycznych przedstawia się królik - uroczo sielski i rustykalny.
Ten wyluzowany gość wpadł do mnie wraz z pierwszym dniem wiosny, zwiastując słońce i cieplejsze dni. Koleżka jest totalnie wyluzowany i totalnie dopasuje się do każdej przestrzeni. Choć żółty na żółtym tle, to jest bardzo widoczny, a do tego wywołuje uśmiech na każdej twarzy. W gratisie.
Jeden z moich ulubionych motywów, też bardzo lubiany przez Chatowiczów. Tym razem namalowany na sosnowej sklejce wprawionej w starą ramę okienną. Rama jest dość duża, a sklejka zapewnia stabilność całej pracy. Mimo delikatnych barw, króliczek będzie przykuwał wzrok i pięknie zdobił otoczenie.
Na nogi założył zielone glany, a i reszta stylówki iście punkowa. No i ta upierzona klata... Wzroku nie można oderwać. Koleżka także ma plecak, więc do drogi gotowy. Wymalowany na wiekowych drzwiczkach, które pochodzą z bardzo starego kredensu.
Na nogi założył zielone glany, a i reszta stylówki iście punkowa. No i ta upierzona klata... Wzroku nie można oderwać. Koleżka także ma plecak, więc do drogi gotowy. Wymalowany na wiekowych drzwiczkach, które pochodzą z bardzo starego kredensu.
Kurka - kafka! A nawet kawka. Czyli kurka, zapraszająca na dobrą kawkę. Wiadomo przecież, że czas na dobrą, małą-czarną jest zawsze. Kurka przyozdobi kuchnię i tam będzie reklamować pyszną kawę przygotowywaną przez właścicielkę :)
Przedstawiam Wam wyjątkową półkę. Wyjątkową z dwóch powodów. Po pierwsze wykonana jest z jednej z szuflad starego kredensu. To ten byfyj, którego nie udało się już uratować w całości. Zachowałam jego poszczególne elementy, by nie zmarniały na jakimś PSZOKu, a żyły dalej. Druga przyczyna jego wyjątkowości – malunek. Otóż proste, inspirowane etnicznie motywy obrazy kluły się w mojej głowie długo i jestem przekonana, że rozkwitnie ich więcej. Tymczasem przedstawiam dziewczynę z kotem, który tylko czeka na poranny udój, by pochlipać trochę ciepłego mleczka. Malunek wykonałam na nowych pleckach, dociętych specjalnie do szuflady. Zamontowałam też dolną poprzeczkę, by półka mogła służyć do podtrzymywania talerzy, przypraw lub innych przedmiocików.
Bon żur, zapowiada chatowiczom gąska - kucharka. Specjalizuje się w paryskim stylu i paryskim menu, w którym króluje fondue. Bon żur zatem, a jak trzeba to i bon żurek. Gąska oprawiona w ramkę rustykalną pięknie wkomponuje się w każdą kuchnię.
Szaraczek z mydełkiem, radośnie pluskający się w wodzie. Czyścioch jakich mało. Zapewne futerko szykuje na jakąś specjalną okazję. Idealny do dekoracji łazienki.
Rustykalne figurki wycięte z drewna i już troszkę nożykami przyskrobane (na ile mam czasu już dłubię w drewnie), mają zamontowane zawieszki, więc można je dowolnie z sobą konfigurować. Wykończyłam je metalowymi elementami, więc "dyndają" wyprostowane.
Gospodarstwo trzeba oporządzić. Kalosze wzuć, chustkę zawinąć i przychówek zabezpieczyć. Uwielbiam przygotowywać prace dla świeżo upieczonych "wieśniaków" (żeby nie było, ja jestem wieśniara z dziada pradziada i jak trza to dresy na kalesonki i jazda z łopatą do odśnieżania ). Tyle w nich energii i radości z nowego miejsca na świecie. I taka właśnie parka wyrusza dziś ode mnie, by zacząć swą wiejską przygodę. Zgrany duet.
Pan Zając w gustownych szatach nocnych. Elegancki pajac nałożył na nocną koszulę z białą, falbaniastą kryzą. Teraz czeka, aż nakryją do stołu, by śniadać ze smakiem.
Kogut - futbolista. Oddany fan FC Barcelony, który sam w wolnych chwilach kopie gałę. Nazwisko też miało wpływ na jego przydomek - Chicken. Dla takiego delikwenta z wielką przyjemnością stworzyłam kogucika, kibicującego Dumie Katalonii.
Tym razem stylistyka pin-up wkradła się do portretu kurzej parki. Falbaniasta spódnica Pani Kurki i dżinsowy kombinezon Pana Koguciki, jak z lat, kiedy na parkiecie królował dziki rock-and-roll ;).
I znów drobiowa para na tapecie. Znów wspólnie biorą się za porządki w kuchni. Pan Kogut zwarty i gotowy do zmywania, Pani Kogutowa już zdążyła przygotować coś na ząb.
W tym duecie wszystkiego jest po równo. Obowiązków i uroku. Praca stworzona do dekoracji kuchni, w której po równo gospodarują jej właściciele. Tak to już jest, że jak jeden gotuje, to drugi musi zmywać :).
Polecam kolejne wcielenie Królika Czyściocha. Żółty czepek kąpielowy, to jego znak rozpoznawczy. Tym razem chwycił za niebieskie mydełko, by szorować swoje futerko :). Choć maluję Królisia w takim wydaniu cyklicznie, to każdy jest inny i ma inne spojrzenie :)
Za górami, za morzami, za siedmioma lasami. Jest pole, dalej łąka. Potem dolinka i duuuuża polana. Na tej polanie stoi domek drewniany w cudne barwy wymalowany. Jeż i wiewiórka prowadzą tam życie wesołe i bardzo kolorowe. Praca powstała dla uroczej pary, ceniącej życie na łonie natury.
Tym razem katalońskie rewiry z niekwestionowanym mistrzem surrealizmu. Na takie zapotrzebowanie nie mogłam nie odpowiedzieć, bo fanką Salvadora jestem wierną. To jeden z prekursorów sztuki użytkowej, więc myślę, że nie miałby nic przeciwko mojej kurteczce, wykorzystującej dość swobodnie motywy z jego prac.
Takiego Pana Koguta jeszcze nie gościłam . Ktoś na stanowisku. Poważna persona. Szef wylęgarni dla piskląt. Jak szef, to do wytycznych trzeba było podejść rzetelnie. Wzrost, ubiór, nawet obuwie z konkretnymi parametrami. Chyba się udało i szef wygląda spoko, bo to chyba spoko szef po prostu jest, skoro takie prezenty dostaje.
Mam ostatnio szczęście do ciekawych gości w Chacie
. Fedi i Sati to dwa labradory, które kochają jedzonko, Panią Asię i swoje dwie kaczuszki. Na zabój. Ale chłopcy pełnią też ważną funkcję, bo w ramach dogoterapii wspomagają chorych pacjentów w szpitalu i DPSie. Takich poważnych panów trzeba poważnie przedstawić...Albo ciut mniej poważnie. Tutaj paradują w ciężkich buciorkach i dżinsach.
Tym razem niepozorna, sosnowa szafeczka zamienia się w stylową komódkę. Wzrostu przydały jej finezyjne nóżki, wybarwione drewno korpusu zamieniłam na szaro-kremowe ombre, blat odświeżyłam. Na to wszystko wskoczył różowy jegomość, który stroszy piórka i zadaje wraz z komódką szyku.
Zwykły, PRLowski klocek, który straszył rozwarstwionym fornirem. Przydarzyła mu się intensywna terapia kolorowa. Szokowa dawka barw, w połączeniu z wprowadzenie intensywnych wzorów zupełnie odmieniła ten mebel. Podniesiony na nóżkach jest też dużo zgrabniejszy. Do tego rozśpiewany Freddie i unikat gotowy.