- Anioł "Boso po ściernisku" chodzi i sprawdza, czy każde źdźbło wymłócone. Jeśli, które się uchowało w całości, to łuska owsiane ziarenka cierpliwie i po kieszeniach upycha. Myszom polnym potem rozsypuje je przy miedzy. Lepiej żeby tam się towarzystwo gromadziło, bo orka jesienna za pasem. Kota polnego obłaskawił głaskaniem i nosi wygodnie umoszczonego pod pachą, by mysim zgromadzeniom nie przeszkadzał. Ech... Już ziemia niebawem ostygnie i zbryli się miejscami. Już miękko i ciepło nocami nie będzie. Gdzie by tu komorę na przezimowanie teraz znaleźć?
- Deszcz zaprasza do ogrodów ślimaki i dżdżownice, piołunom i dziewannom wśród grządek z warzywami stroszy spódniczki. Wtedy z zacienionych kątów w ogrodach wychodzą anioły grządkowe. Zielone mają pióra, zielono im w głowach i każdym dotknięciem zieleniej czynią w ogrodach.Ot bajeczka na dobranoc. Ale anioł jak najbardziej prawdziwy
- Anioł pierwszej jesiennej słoty. Rozkłada skrzydła wyplecione z przydomowej roślinności i paraduje po polnych drogach w kroplach ciepłego jeszcze deszczu. Jest kolorowy i pachnące jak przedojrzałe już lato. Szaruga przychodzi jednak szybciej, dlatego zmoczone skrzydła musi potem długo suszyć przy ogniu rozpalonym w kuchennym piecu. Kicha przy tym donoście, bo o katar o tej porze roku często go dopada. Kiedy tak ze zbolałą miną grzeje zziębnięte stopy, na dworze noc granatowa nastaje.
- Na dziś : Anioł kwietnej łąki. Wiecznie zadumany i zasłuchany w bzyczenie pracowitych pszczół. Raz jego główka wystaje spomiędzy niebieskich kwiatów, którymi obficie pokrywa się w lipcu cykoria podróżnik. Później wśród dzikich, rubinowych malw daje się bujać lekkim podmuchom wiatru. To słówko zamieni z ostróżkami, to ptasich treli porannych wysłucha i pomilczy z małomównymi żukami. Zawsze ma czas, żeby przystanąć w półkroku i przygięte źdźbło trawy wyprostować.
- Anioł makowej niwy.Na wąskim klinie między zagonem z gryką, a czarną rzepą został nieugór. Ot, kawałek ziemi bez wyraźnego przeznaczenia. Trochę mleczami zarósł, co je królikom sierpami wyżynano pod wieczór. Resztki perzyny zrzucone po bronowaniu, okalających go pól przerosły trawą. Nie spodobało się Aniołowi na okolicznej służbie takie marnotrawstwo. Z obszernej kieszeni haftowanego fartucha wyją garść makowych nasion, bo tylko te mu z wiosennych zasiewów zostały i przy świetle księżyca w ziemi je utykał. Napracował się, ale świt go zastał już kołysanego kocim mruczeniem i łagodnym szelestem makowego kwiecia. Niech się wyśpi biedaczek.
- Anioł pełni lata. Właśnie przegrzebał grządki z cukiniami i groszku cukrowego upchnął po kieszeniach. Skubnął agrest, kilka porzeczek, po czym umościł się wygodnie na kamiennej ławce w ogrodzie. Siedzi i rozmyśla..."Ech, gdyby to lato tak cały rok trwało". Ale, że filozofia to nie jego dziedzina, wstał zaraz, spódniczkę otrząsnął i ptaszki zaczął poić świeżą rosą.
- Cała moja siła poszła na cyzelowanie tych skrzydełek wyplecionych z kwiatów, gałązek, liści i co on tam jeszcze zebrał, wędrując dojrzałymi do koszenia polami i łąkami.Anioł dość duży, bo miał się zmieścić w konkretnej ramie.
- Anioł wrześniowej nocy wymknął się na spacer. Bo przecież tak pięknie ten granat niebo zaściela. Kształty i kolory w świetle księżyca zupełnie inne. Och! I lampki w ogrodzie się jeszcze zapaliły. Przysiada więc na ławce i z kotem na kolanach podziwia te cuda.
Sielski klimat udzielił mi się na tyle, że jeszcze jeden polny anioł z kotem wskoczył pomiędzy pędzle. Pomiędzy grządki też, bo zasilony ostatnim deszczem ogród wybujał jak na sterydach i nie wiem, gdzie nożyce do przycinania utknąć.
- Czternasty sierpnia. Dawne zielarki wierzyły, że tego dnia w ziołach "domyka" się cała moc lata, że zebrane właśnie dziś będą miały wyjątkową siłę ochronną. Ruszały więc na łąki, rozlewiska i polany, by zebrać tych cennych darów natury. I ja z porannego dżogingu przytachałam solidny zbiór liści laurowych, które przy Arno rosną obficie. A swoją wariację na temat zielarki, przedstawiam na tle bagiennych rozlewisk. Myślę, że niejejeden napar miłosny potrafi przyrządzić z zebranych wśród nich skarbów.
"Baby in Blue" - czyli historia o tym, jak zamienić kawałek starej, sosnowej szafki w stylową komódkę. Szafka była mocno poobdzierana i zniszczona. Dostała wyższy postument, rattan zamiast szybek i nowy kolor. Teraz jest trochę boho hippiską :)
Wyjątkowy jegomość. Trochę etniczny, ciut steampunkowy. Z całą pewnością oryginalny i bardzo pozytywny. Kogut wycięty z grubej sklejki i zamocowany na bujaku. Podmalunek dostał w stylu rustykalnym, zaś dekoracyjne malunki powstały z inspiracji przyrodą. Całość uzupełniają metalowe detale z odzysku. Obok takiego egzemplarza nie sposób przejść obojętnie.













