Autor: |Kategoria: Ogrodove Love|Ostatnia Aktualizacja: 2025-03-14|

Ogród – moja miłość

Gdybym nie poszła na polonistykę, pewnie byłabym zawodową ogrodniczką. Serio. Kocham ten mój kawałek ziemi, która karmiła już tak wiele pokoleń. Wykopując dołki, wciąż natrafiam na stare pamiątki. Buteleczki po medykamentach z niemieckimi napisami, kawałki pordzewiałych narzędzi. Z zielenią w tej mojej przestrzeni jestem dogadana dość dobrze. Ona rośnie, ja ją tylko sezonowo pielęgnuję, ale za bardzo nie ingerujemy w swoje sprawy. Jak coś uparcie nie chce rosnąć w jakiejś części ogrodu, to na spokojnie do tego podchodzę, nie irytuję się. Przesadzam, albo daję odejść w pokoju. No, chyba że to drzewko magnolii kupione w ogrodniczym za cztery stówki. To już nie ma luzu i drzewko żyć musi. I kombinujemy tak długo, aż miejsce będzie odpowiednie. Jestem też tolerancyjna dla różnych żyjątek. Ślimaki odstraszam skorupkami, bo przesadzają z wyjadaniem mi wszystkiego. Z pędrakami w trawniku też nie zadzieram. Dosiewam koniczynę drobnolistną i bilans pożartych korzonków się zgadza. Problem mam jedynie z jaszczurkami i zaskrońcami (na szczęście jak dotąd tylko to do mnie przypełzało) – nie umiem nie wrzeszczeć w niebogłosy. Najbardziej chyba lubię ten moment w ogrodzie. Wczesną wiosnę :)