W miejskiej puszczy
Pośrodku ciemnej puszczy – ja.
Szumią straszno bloki betonowe,
Tępy blask słabo ciurka z okien.
Cienie kładą się trupami.
Brnę samotna z sercem pod pachą,
Z głową na ramieni. Nabitą prochem.
Ląt ściskam w spoconej dłoni.
Nikogo nie trzymam za rękę.
Było dużo ludzi, dużo gapiów,
ale nażarli się i poszli sobie.
Serce drży i łopocze. Chce wyskoczyć.
Sięgam do pustej kieszeni po zapałkę…