Nie-kolorowa
Jestem taka szara, taka bura, taka nienamalowana.
Może w budce za rogiem, tej z napisem – Makijaże
ktoś się zlituje i mnie od nowa pokoluruje?
Zafarbuje mi serece na czerwono, oczy na zielono,
myślom nada ton błękitny, trwale transcendentny,
zupełnie peramanentny i niemożliwy do starcia.
Oddam za to wszystkie wypłaty świata,
choć bogata nie jestem zupełnie.
Obym tylko nie była cały czas taka nijaka.
Taka inna. Niewidoczna. Słabo wykreowana.
Od rana zasłuchana tylko w siebie, myśląca.
Nie chcę myśleć za dużo, chcę być kolorowa.
Chcę iść na kawę i gruchać jak zadowolona jaskółka,
ćwierkać tylko i zataczać kółka w słowach powtarzanych –
tych samych ciągle, bez zmiany ich rytmu nawet.
Może zatem ktoś doczepi mi łaskawie, tak z dobroci,
jak sztuczne rzęsy uczernione, myśli pięknie wybarwione?
Żebym nosiła je jak kokardę, jak wszyscy inni dookoła.